ETIUDA DYPLOMOWA „RZEŹBIARZ” 2010r.
Jest to etiuda ukazująca poszukiwania Boga w kontekście powołania artystycznego. Rodzi się pytanie o samą istotę sztuki - co ma, lub może mieć wspólnego z wiarą w Boga, z religijnością- sztuka a duchowość religijna...czy takie połączenie może być inspiracją, natchnieniem?... Pytam poprzez powstały obraz: Czy Bóg Trójedyny może być w dzisiejszym świecie natchnieniem...?
Widzimy łączące się w życiu rzeźbiarza dwie rzeczywistości- wiara w Boga i artyzm jako sposób na wyrażenie tej wiary, oraz powiązany z artyzmem problem źródła natchnienia.
Etiuda jest rozważaniem Prawdy w którą wierzę i którą zagłębiam. Jest nią założenie, że jedyna i autentyczna twórczość- również ta artystyczna- ma swoje źródło w inspiracji Bogiem- w Jego Nieskończoności, Jego Tajemnicy, Jego Miłosierdziu- które jest przecież głównym motorem Twórczym Świata i Człowieka. Założeniem projektu jest ukazanie spotkania samego Stwórcy, dotknięcie Go, przeżycie Go - DOŚWIADCZENIE ABSOLUTU. Jest to podróż stęsknionego człowieka, który w niczym i nikim nie znajduje nasycenia, jest to podroż naznaczona gorliwym i twórczym poszukiwaniem swojego źródła.
Etiuda ukazuje wiarę artysty, jego samotność i tęsknotę za Bogiem, przeżywaną przez niego modlitwę i ciszę. Całość jest subtelną obserwacją mężczyzny, który twórczość swoją interpretuje jako źródło uświęcenia oraz źródło poznania swojego Istnienia. Wyrusza on w podróż w głąb swojego i Boskiego Jestestwa.
Jego twórczość sama w sobie nie jest sensem, celem i jedyna misją, a staje się matrycą, drogą, środkiem, źródłem poznania świata rzeczywistego, którym jest Bóg- nie sztuka jest Bogiem w życiu rzeźbiarza, a celem i Bogiem artysty jest Bóg- Jego Stwórca.
Sztuka na posługach Boga, a nie Bóg na posługach sztuki.
Moim celem było stworzenie obrazu kontemplacyjnego, ascetycznego,surowego, prostego, pozbawionego ozdobników i rozpraszających upiększeń, w którym głównym bohaterem nawet nie jest sam rzeźbiarz, a jego Stwórca. Posłużyłam się czarno- białym obrazem aby „nie rozpraszać” kolorami i czysto zmysłowym odbiorem rzeczywistości którą tu zagłebiam. Celem moim było odkrywanie bardziej tej Boskiej- ascetycznej, niż estetyczno emocjonalnej głębi przedstawienia.
Pragnęłam z subtelnością „towarzyszyć” rzeźbiarzowi, dlatego posłużyłam się tekstem modlitwy by w ten intymny sposób szukać w jego wnętrzu.
Ważnym ujęciem etiudy jest moment, gdy woda „rzeźbi” w plecach artysty na wzór drążenia wodą w skale. Posłużyłam się tą analogią w celu ukazania osoby twórcy, jako swoistej matrycy pod dzieło samego Boga. Artysta, który pozwala ”drążyć” w sobie by Stwórca mógł mówić przez jego dzieła. Wyraziłam tę myśl w słowach modlitwy:
„i klęczysz przed Nim
w nadziei ze to Ty rzeźbisz łaską
we wszelkim istnieniu...
w modlitwie... byś Duchem wyrzeźbił
w tworzącym stworzeniu...”
WERSJA OSTATECZNA TEKSTU DO ETIUDY „RZEŻBIARZ” NA KOŃCU PRACY PISEMNEJ PT:”TWÓRCA W OBLICZU STWÓRCY”.
PIERWOTNA WERSJA TEKSTU DO ETIUDY RZEZBIARZ
o słodki smaku bycia nikim...
w nieposiadaniu jesteś..
w wolności ogołocenia,
w patrzeniu w ziemię
w samotnej obecności wieczoru
w ustach pełnych bez brzmienia...
w szeptach, w świtach tlących
w pokusie przetrzymanej
w bólu z grzechu pulsującym- niewierności wiernym
w bólu wiernym ciszy, niezrozumiałym, wiernym Tobie
z ciszą nadchodzącym...
w odwadze wyznania.... że Byłeś, że Jesteś
w oczach przymkniętych które wiedzą czego nie widzieć
w myślach błogosławionych które wiedzą o czym nie myśleć
w modlitwie patrzenia w modlitwie milczenia
w modlitwie czekania,
w modlitwie wiernej, ufnej, niewysłuchanej...
w panice wspomnień
co wstecz duszę ściągają,
żyłami szarpią
że było...
i tak już nie będzie..
W białych źrenicach przez które wszystko widać
w sekundzie łaski która miażdży to w co wierzyłeś
i niszczy zdolność bycia to kimkolwiek do tej pory byłeś...
w nadziei ze Ty rzeźbisz łaską we wszelkim istnieniu
w modlitwie byś został Twórcą w moim tworzeniu..
w natchnieniu nagłym, z Ducha i dla Ducha
bo nie ma innej sztuki
i poznajesz kto jest Artystą i klęczysz przed Nim.
Doznajesz łaski
że...
sam jesteś nikim
i nagle stajesz się wolny...
by choć spojrzeć na piękno
co niezdobyciem uwodzi
serce niezaorane,
latami odłogiem
zasłane
by choć spojrzeć na Piękno
co wzrok ma płonący
i drżysz pod Jego spojrzeniem
choć wzrok ma czysty
czystością uwodzi
czystością pożąda..
i stajesz się nieśmiałością bezbronny...
i widzisz sens czterech pustych ścian i drzwi za tobą zamkniętych
by tam usłyszeć Echo w duszy bezdzietnej, bezdomnej,oślepłej
nagle spokojnej...
Jej już wystarczy niemy wzrok Twój i obecność przeszywająca...
mały z nich płomień co przecina czerń niepokoju i pokusy mamrot powoli zamiera
i co Tobą nie jest JESTEM KTÓRY JESTEM..w nicość Ją przemienia ...